Wyczekany kurier wreszcie przyjechał i mogę napisać pierwszą swoją recenzję. Na warsztat bierzemy dziś fiszki „Agresja rodzica” i „Agresja dziecka” wydawnictwa Blog Ojciec Kamila Nowaka i autora bloga o tej samej nazwie.
Fiszki, przygotowane przez Kamila Nowaka i Justynę Rokicką można kupić w cenie 29,90 za jeden zestaw na stronie wydawnictwa – sklep.blogoojciec.pl. Każdy z kompletów fiszek to karty złączone razem w rogu, co uniemożliwia zgubienie poszczególnych arkuszy. W zestawie „agresja rodzica” fiszek jest 50, a w zestawie „agresja dziecka” – 46, przy czym każda jest dwustronna. Karty wydają się również być porządnie wydane, na twardym lakierowanym papierze, a przechowywać je można w pudełeczkach, w które są zapakowane, by zapobiec niszczeniu się brzegów. Na stronie wydawnictwa najpierw możemy przeczytać, czym fiszki nie są – magicznym eliksirem na bezproblemowe rodzicielstwo. Nie są też gotowymi instrukcjami, a raczej materiałem, który pomoże rodzicom „z szacunkiem i godnością przejść przez najtrudniejsze momenty w rodzicielstwie”. Fiszki mają dostarczyć wiedzy na temat tego, co kieruje zachowaniem dorosłych i dzieci i dostarczać wiedzy na temat tego, jak zapanować nad sytuacją „by nikt nie musiał być ani oprawcą ani ofiarą”. Po dokładnej lekturze opisu na stronie wydawnictwa (zabrakło mi tego na opakowaniu) dowiadujemy się, że jedna strona fiszki to teoria, a druga – ćwiczenie do zrobienia. Fiszki „Agresja dziecka” mają na celu pomoc dziecku w silnych emocjach, a fiszki „rodzicielskie” skupiają się na pomocy dorosłym.
Zacznijmy więc od fiszek rodzicielskich. Już na początku, jeszcze przed ich rozłożeniem widzę ogromny problem, bo tytuł pakietu to „Agresja rodzica” i dalej czytamy „Jak sobie radzić z własną złością”. Brakuje mi tutaj wyraźnego rozróżnienia pomiędzy agresją i złością, bo złość jest emocją a agresja zaledwie jedną z form jej wyrażania, i od agresji do złości nie jest tak blisko, jak mogłoby się wydawać z treści fiszek. Bo ten motyw niestety powtarza się przez cały czas. Ogólnie już na jednej z pierwszych fiszek jest mowa o klapsach i innych formach przemocy fizycznej, jakby pakiet ten był skierowany do rodzica przemocowego. Następnie autorzy przechodzą do namawiania odbiorcy do nie stosowania kar i wyzbycie się ich na rzecz zasady miłości (nie zagłębiając się głębiej w to, czym owa zasada jest). Na następnych stronach pojawia się zdanie:
„Jeżeli poczujesz, że właśnie chciałbyś uderzyć swoje dziecko (…) pamiętaj, że nie jesteś sobą (a bardziej „krokodylem” ”
– [odwołanie do mózgu gadziego]. Mam ogromny problem z tym zdaniem, bo w ten sposób sprawca przemocy może zdjąć z siebie odpowiedzialność za popełniony czyn, ale autorzy szybko przechodzą do strategii radzenia sobie w sytuacji, z braku lepszego słowa, takiej pokusy. Proponują strategie unikowe, metody relaksacyjne, fizyczne rozładowanie napięcia lub zdystansowanie się od sytuacji a potem kontrolę nad złością poprzez zamienienie złości w zabawę (co trochę przypomina strategię wymienione w Jak słuchać…) a w końcu proponują psychoterapię. Już po zakończeniu lektury fiszek rodzicielskich jestem przekonana, że są one instrukcją dla rodzica przemocowego, który funkcjonuje na tyle wysoko, że jest w stanie przyswoić treść tych fiszek.
Fiszki dziecięce zaczynają się od rozważenia, czy złość jest nam potrzebna i wyróżnia złość kontrolowaną i niekontrolowaną. Materiał uwrażliwia nas na to, że stosowanie przemocy względem dzieci może spowodować negatywne skutki w przyszłości, zachęca do pozwalania dziecku na wchodzenie w konflikty i własne próby ich rozwiązania, a potem podaje strategie postępowania w sytuacji konieczności interwencji rodzica w zachowanie dziecka. I są to dość skuteczne, chociaż podstawowe rady, które opierają się na konieczności rozpoznania, która ze struktur mózgu (gad, ssak, człowiek) aktualnie przejęła kontrolę nad naszym dzieckiem. Następnie autorzy zachęcają do uczenia dziecka komunikatu „ja” i docierania do ukrytych potrzeb dzieci. Na koniec możemy znaleźć bardzo interesujące rady dotyczące tego, co robić jeśli sytuacja, pomimo stosowania zaproponowanych strategii nie polepsza się. Autorzy proponują udanie się z dzieckiem do specjalisty lub terapię systemową rodziny.
Na koniec mam jeszcze jedno przemyślenie, którym jest fakt, że fiszki jednak są świetnym narzędziem do nauki słówek i definicji, ale kiedy skumuluje się na nich dużo treści to ich czytanie staje się dosyć niewygodne.
Do czego mogą przydać się nam fiszki? To dobre pytanie. Ogólnie zawierają one dużą ilość wiedzy potocznej, często myląc złość z agresją i uczucia z emocjami. Nie poleciłabym ich specjalistom, właściwie – pierwszy komplet fiszek (rodzicielski) zalecałabym wręcz omijać, jednak fiszki dziecięce mogą pomóc rodzicom, którzy borykają się z agresją u swoich (małych) dzieci. Osobiście jednak uważam, że na rynku jest dużo więcej ciekawych pozycji, które mogą wyposażyć rodzica w te umiejętności. Chcielibyście się z nimi zapoznać? Mam nadzieję, że tak, bo będziecie mogli o tym przeczytać już w następnym poście!